[TRANSKRYPCJA]
W tym odcinku zabieram Was na Lazurowe Wybrzeże – do miasta, wobec którego trudno być obojętnym.
To tutaj w drugiej połowie XX wieku postawały filmy, które łamały kulturowe tabu. Tutaj też młodziutka Brigitte Bardot odegrała kultową już rolę w filmie „I Bóg stworzył kobietę”. Polakom to miasto kojarzy się z luksusem, przepychem, pięknymi jachtami, ale przede wszystkim z postacią słynnego żandarma. Żandarma z Saint-Tropez.
Ci którzy urodzili się kilka dekad temu na pewno pamiętają, kiedy w niedzielne poranki na ekranach odbiorników telewizyjnych, jak się wówczas zwykło nazywać telewizory, cyklicznie pojawiał się Louis de Funes, a z głośników wydobywała się piosenka „Douliou Douliou Saint Tropez”. Mam wrażenie, że ta melodia jest jak tatuaż, który nosi w głowie całe moje pokolenie. I jeśli miałabym powiedzieć, jakie są najpopularniejsze komedie, jakie pamiętam z dzieciństwa, to na tej liście na pewno znalazłaby się seria filmów o żandarmie Cruchot.
Być może właśnie dlatego mam taki sentyment do Saint-Tropez. Być może właśnie dlatego kilkukrotnie odwiedziłam to miasto. Byłam tam w sezonie. Byłam poza sezonem. Byłam wtedy, kiedy ulice pękały w szwach od turystów, ale byłam też wtedy, kiedy były zupełnie puste. Kiedy godzinami przechadzałam się uliczkami z aparatem, wciąż znajdując nowe kadry i miejsca, które absolutnie mnie zachwycały.
I o tym wszystkim – o tych różnych obliczach Saint-Tropez chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć, bo to naprawdę niesamowite, jak bardzo potrafi zmieniać się to miasto w ciągu roku. Myślę, że to jest też po części odpowiedź na pytanie, dlaczego niektóre osoby zrażają się w pewien sposób do tego miejsca, mówiąc, że jest ono przereklamowane. Możliwe, że po prostu odwiedzały je nie w tym momencie, w którym powinny.
Wiosna w Saint-Tropez
Ja pierwszy raz odwiedziłam Saint-Tropez w marcu i teraz już wiem, że to był najlepszy czas na to, żeby doświadczyć, czym naprawdę żyje to miasto. Ulice były puste. Parkingi były puste. Zostawiłam samochód przy plaży i ruszyłam z aparatem w stronę starego portu. Mijałam pojedyncze osoby, ale trudno mi powiedzieć, czy to byli turyści, czy mieszkańcy. Zdaję sobie sprawę, jak absurdalnie to może brzmieć dla osób, które odwiedzały Saint-Tropez w sezonie, ale w marcu to miasto miało niesamowicie spokojny, intymny wręcz charakter.
To co mnie urzekło najbardziej to po pierwsze te wszystkie jachty, żaglówki, które wciąż dryfowały gdzieś po horyzoncie. Urzekło mnie też samo miasto. Jego niska zabudowa. Jego kolorowe, a właściwie PASTELOWE domy. Stare Miasto Saint-Tropez tonie w pastelach. Momentami to sprawia wrażenie jakbyście byli w kompletnie nierealnym miejscu. Tym bardziej jeśli przechadzacie się uliczkami, które są psute. A takie właśnie było Stare Miasto w tamtym momencie.
Cały ten krajobraz sprawił, że można było poczuć się naprawdę magicznie. Ja nie potrafiłam wyjść z podziwu. Przez kilka godzin spacerowałam po okolicach Starego portu, robiąc zdjęcia wciąż nowych miejsc, które odkrywałam i z tym też wiąże się trochę zabawna historia.
Muzeum Żandarmerii i Kina
Generalnie miałam pewien konkretny plan na tę wycieczkę, a głównym puntem programu miała być wizyta w Muzeum Żandarmerii i Kina. Ale cóż… fotografowanie i filmowanie tego miasta tak bardzo mnie wciągnęły, że wybudziłam się z mojego zachwytu dopiero około godziny 17:00, kiedy muzeum miało zostać za chwilę zamknięte. I wtedy też wiedziałam, że muszę tu wrócić chociażby po to, aby odwiedzić właśnie to muzeum.
I faktycznie. Jakiś miesiąc później przyjechałam do Saint-Tropez ponownie. Ludzi było już trochę więcej, ale nadal w granicach normy. Nadal można było dostrzec wiele uroku w tym mieście.
Tym razem od razu udałam się do Muzeum Żandarmerii i Kina. A chciałam odwiedzić to miejsce przede wszystkim z powodu wielkiego sentymentu, o którym wspomniałam na początku. To muzeum jest w dużej mierze poświęcone serii filmów o żandarmie z Saint-Tropez. Można tu zobaczyć różne rekwizyty z planu filmowego, stare plakaty, zdjęcia, fragmenty filmów. Są nawet samochody, które były wykorzystywane w tej produkcji. Jest to więc taka lekko sentymentalna podróż w przeszłość.
Saint-Tropez jako miejsce przełamywania kulturowego tabu
Dzięki temu muzeum odkryłam też, jak ważną rolę odegrało Saint-Tropez w przełamywaniu niektórych tematów tabu. Tematów, które w tej chwili mogą wydawać się absurdalne, ale które w drugiej połowie XX wieku były szokujące i dla wielu osób bulwersujące.
Przełomem były na przykład stroje kąpielowe. Nagle okazało się, że kobiety wcale nie muszą, a przede wszystkim nie chcą, kąpać się w strojach, które zasłaniają większość ich ciała – a wręcz przeciwnie! I to właśnie między innymi Saint-Tropez pod kątem mody miało duży wpływ na to, że stroje kąpielowe zaczęły być coraz bardziej skąpe, kolorowe, pozwalały kobietom na większą swobodę. Swobodę ubioru, ale także swobodę w wyrażaniu siebie.
Temat emancypacji kobiet przejawiał się oczywiście nie tylko za sprawą strojów kąpielowych, ale też za sprawą mody w ogóle. Można to częściowo zobaczyć w pierwszej części filmu „Żandarm z Saint-Tropez”, kiedy córka tytułowego bohatera eksperymentuje z modą i wywołuje różne kontrowersje wśród starszego pokolenia, budząc jednocześnie zaciekawienie wśród młodszych.
Brigitte Bardot i film „I Bóg stworzył kobietę”
Film, który miał największy wpływ na to, że od połowy XX wieku Saint-Tropez zaczęło być postrzegane jako symbol kobiecej wolności i łamania zastanych norm to „I Bóg stworzył kobietę” (1956) z Brigitte Bardot w roli głównej. Na warstwie fabularnej opowiada on historię młodej dziewczyny próbującej odnaleźć swoje miejsce świecie, do którego nie do końca pasuje. Natomiast na warstwie symbolicznej, która moim zdaniem jest dużo bardziej ciekawa, jest to zderzenie dawnych wartości i zastanych norm z duchem nowoczesności.
To film absolutnie przełomowy, bo jako jeden z niewielu z tamtych czasów nie boi się opowiadać o kobiecym pożądaniu, o kobiecej seksualności. Stawia je właściwie na pierwszym miejscu, zadając jednocześnie pytanie o to, gdzie jest miejsce kobiet w świecie stworzonym przez mężczyzn. I mimo że od jego premiery minęło ponad pół wieku, to myślę, że to pytanie na niektórych płaszczyznach jest nadal bardzo aktualne i być może dlatego uważam, że jest to film godny polecenia.
Właściwie jedyna rzecz, która mnie w nim zaskoczyła to było zakończenie. Tak jak wspomniałam, ten film stawia mnóstwo pytań, ale jednocześnie nie daje na nie odpowiedzi. I jego końcówka to jest dla mnie taki duży znak zapytania. Nie będę spoilerować, o co dokładnie chodzi, bo chciałabym Was zachęcić do obejrzenia. Tym bardziej, że wydaje mi się, że jest to jeden z tych filmów, które nie tylko we francuskiej, ale i w europejskiej kinematografii zapisały się naprawdę wielkimi literami.
Wracając natomiast do Muzeum Żandarmerii i Kina, bo właściwie od tego zaczęła się moja długa dygresja, to jedna z sal tego muzeum poświęcona jest samej Brigitte Bardot, która między innymi właśnie za sprawą filmu „I Bóg stworzył kobietę” rozsławiła to miasto. Swoją drogą zarówno w tym filmie, jak i w filmach o żandarmie, możecie zobaczyć, jak w przeszłości wyglądało Saint-Tropez. Było to właściwie niewielkie miasteczko rybackie, jedno z wielu na Lazurowym Wybrzeżu. Ale jednak jak widać miało w sobie to co, co sprawiło, że ekipy filmowe pokochały je, a dzięki temu stało się ono też znane na całym świecie. Podsumowując: Muzeum Żandarmerii i Kina to jest to miejsce, które po prostu trzeba odwiedzić, jeśli chcecie bardziej zanurzyć się w kulturze i historii tego miasta.
Saint-Tropez w szczycie sezonu
Na koniec chciałabym Wam natomiast opowiedzieć o mojej trzeciej wizycie w Saint-Tropez. Miała ona miejsce na przełomie czerwca i lipca, czyli w samym szczycie sezonu. I było to dla mnie doznanie szokujące, które zaczęło się właściwie już przy wjeździe do tego miasta. Sznur samochodów, w którym wtedy utknęłam, ciągnął się od centrum przez kilka kilometrów i miałam wrażenie, że przyjechałam do miejsca, którego kompletnie nie znam.
Ogromny parking przy porcie, który wcześniej świecił pustkami, teraz był całkowicie zajęty. Przez jakieś pół godziny szukałam miejsca, gdzie będę mogła zostawić samochód i w końcu udało mi się znaleźć jedno miejsce (wydaje mi się, że to był cud) w podziemnym garażu.
Natomiast sam spacer po Saint-Tropez w tamtym momencie już w niczym nie przypominał tego, jak wyglądało to miasto kilka miesięcy wcześniej. Przez starówkę i okolice portu przetaczał się ogromny tłum turystów. Generalnie nie lubię tak tłocznych miejsc, wzmaga to we mnie uczucie małej klaustrofobii i staram się po prostu unikać takich tłumów. Natomiast w Saint-Tropez w tamtym momencie to absolutnie nie było możliwe. Całe miasto przypominało bardziej park rozrywki, a nie miejsce, którym wcześniej tak bardzo się zachwycałam.
Oczywiście wszystko zależy od tego, jaki rodzaj zwiedzania lubicie. I jestem pewna, że dla niektórych Saint-Tropez w szczycie sezonu może być znacznie bardziej atrakcyjne niż wizja tego, że mają chodzić po pustych uliczkach Starego Miasta. Myślę natomiast, że najważniejsze jest to, żebyście mieli świadomość, że to jest jedno z tych miejsc, które nie ma tylko jednego oblicza. I jeśli będziecie planowali odwiedzić Saint-Tropez to koniecznie zastanówcie się, kiedy chcecie to zrobić, abyście po prostu wrócili z tej wycieczki z jak najlepszymi wspomnieniami.
Podsumowanie
To już wszystko, co chciałam Wam opowiedzieć o Saint-Tropez. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się więcej o tym mieście i o jego atrakcjach, to zachęcam Was do przeczytania artykułu na Hispanico.pl. Link znajdziecie w opisie. Zapraszam Was też do subskrybowania kanału, abyście byli zawsze na bieżąco. A tymczasem dziękuję Wam bardzo za tę wspólną wycieczkę i do usłyszenia w kolejnym odcinku.